Jaką tajemnicę kryje dzisiejsza uroczystość…?
Ile razy czytam o tym, jak „Mędrcy ze wschodu” szukali „nowo narodzonego Króla żydowskiego” tyle razy dziwię się arcykapłanom i wszystkim uczonym ludu, którzy byli przecież przedstawicielami Narodu Wybranego, przeznaczonymi do tego, aby paść owce i byli, jak ukazuje to tekst Ewangelii, wybitnie douczeni o tym, gdzie narodzi się Mesjasz. Dziwie się dlatego, że żaden z nich nie podjął trudu, aby pójść i samemu sprawdzić, poszukać i być może przekonać się czy rzeczywiście Mesjasz już przyszedł i jest tam, gdzie wskazują Pisma? Może to właśnie dwór Heroda, Jerozolima – centrum religijne, urzędy, godności, poczucie władzy i wyższości było czymś cenniejszym od tego domu, w którym „Mędrcy ze wschodu” znaleźli „Dziecię z Matką Jego, Maryją”?
Jak trudno o wolę zmiany w życiu, jak trudno ogołocić się ze wszystkiego, aby pójść tam, gdzie spotyka się Żywego Boga.
„Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego.” (Mt 21, 31)
Ale czy słusznie się dziwię? Przecież i ja podobnie wiem o Eucharystii. Wiem o tym, że jest to prawdziwe Ciało i prawdziwa Krew mojego Pana i Boga. Jezus sam o tym mówi: „to jest Ciało moje, to jest Krew Moja” (Łk 22, 19). Wiem też o sakramencie pojednania (spowiedzi), że jak postać Chleba i Wina ukrywa w sobie realną obecność Pana tak kapłan kryje w sobie, w swojej posłudze prawdziwe, rzeczywiste doświadczenie przebaczenia Jezusa i spotkania z Nim.
Tak, wszyscy o tym wiemy. Wiemy znacznie więcej. I co z tego? Zbyt często i tak żyjemy zupełnie inaczej…
„Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13-14)
Każdy człowiek ma swoją drogę, idzie po niej, idzie do jakiegoś celu. Różne są drogi. Różne są cele. Mędrcy też znaleźli swoją drogę. Przeszli ją od pogaństwa, przez Jerozolimę, cały jej splendor religijny aż do spotkania w Betlejem, w domu, który był poza i z dala od tego wszystkiego a w którym znajdował się Zbawiciel, Dawca prawdziwego Życia, jedyna Droga człowieka. Być może dlatego po tym spotkaniu już „inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju”.
Sam pytam siebie czy już znalazłem Drogę? Czy już wiem, gdzie idę?
„Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci – i wielka jest różnica między nimi.” (Didache)
Dzisiejsza uroczystość wiąże się z oznaczeniem naszych domów napisem C+M+B – niech Chrystus błogosławi ten dom. Herod i Jerozolima „przerazili się” kiedy usłyszeli, że przyszedł nowy Król, prawdziwy Król. Mędrcy wyszli ze swoich domów, aby Go odnaleźć. Maryja była z Nim. Dzisiaj każdy z nas ma możliwość, aby zdecydować sam o sobie i swoim domu czy chce wprowadzić tam Chrystusa i Jego błogosławieństwo, czy nie boi się reakcji świata, kiedy usłyszy, że chce?
Czy „nowo narodzony Król” jest ważniejszy dla nas od opinii ludzi, od względów ludzkich, od wszystkiego… czy nie?