Błogosławiony Apostoł Grodna
br. Andrzej Jaworski
Po raz kolejny mamy okazję zapoznać się z jedną z postaci należącą do świętych i błogosławionych franciszkanów konwentualnych z Niepokalanowa. W tym numerze prezentujemy bł. Innocentego Guza, kapłana i męczennika czasu II wojny światowej.
Józef Wojciech Guz urodził się 18 marca 1890 r. we Lwowie, wówczas znajdującym się w zaborze austriackim. Po swoim ojcu odziedziczył skłonność do niedomagań i różnego rodzaju chorób. Był bardzo wrażliwym, a jednocześnie bardzo praktycznym, co przejawiało się w zainteresowaniu elektrycznością i radiotechniką. W rodzinnej miejscowości ukończył gimnazjum i uzyskał maturę. Po ukończeniu szkolnej edukacji próbował wstąpić do zakonu jezuickiego, ale nie posiadając odpowiednich środków nie został przyjęty. Postanowił więc spróbować w zakonie franciszkanów, do którego wstąpił 25 sierpnia 1908 roku, w wieku 18 lat. Wtedy założył po raz pierwszy habit franciszkański, z kapturem, przepasany białym sznurem, i za patrona przybrał św. Innocentego. Tak rozpoczął się, we Lwowie, nowicjat, na zakończenie którego w 1909 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Następnie w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie studiował filozofię i teologię. Święcenia kapłańskie przyjął 2 czerwca 1924 r. Pracował jako duszpasterz w parafiach franciszkańskich: w Hanaczowie, w Czyszkach i w Haliczu, Warszawie, a także na Łyczakowie we Lwowie. Najdłuższy okres pracy przypadł mu jednak w klasztorze w Grodnie, gdzie był cenionym spowiednikiem i ekonomem wspólnoty braterskiej. W tym miejscu również spotkał św. Maksymiliana Kolbe. W latach 1922 – 1927 pomagał mu wydawać „Rycerza Niepokalanej”. Znajomość ta zaowocowała także później, w latach 1933-6, gdy przebywał w Niepokalanowie. Był tam spowiednikiem wielu braci franciszkańskich. Był także vicemagistrem w seminarium, oraz nauczał muzyki w niższym seminarium. W 1936 roku powrócił z polecenia przełożonych do grodzieńskiego klasztoru. Tam po czterech latach – 21 marca 1940 r. aresztowali go Rosjanie.
Początkowo przetrzymywano go w areszcie domowym na plebanii w Adamowiczach, gdzie pomagał proboszczowi. Prawdopodobnie był to wstęp do zesłania. Jednak udało mu się uciec i zamierzał przedostać się do klasztoru w Wilnie. Aby tego dokonać musiałby przejść przez tereny okupowane przez Niemcy. Niestety, ten plan się nie powiódł. W czasie przekraczania granicy litewsko – niemieckiej został aresztowany przez gestapo. Zawieziono go najpierw do Suwałk, a potem do Działdowa, które stało się przejściowym obozem, przed wysyłką w głąb Niemiec. 8 maja 1940 r. o. Innocentego przetransportowano do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Było to miejsce niewyobrażalnej kaźni, wykańczającej pracy fizycznej a dla wielu więźniów – zagłady. Wśród tych ostatnich znalazł się również bł. Innocenty. Dla niego wystarczyły cztery tygodnie…
O tym jak okrutne warunki musiał tam znieść, mogą świadczyć słowa ks. Stanisława Borowczyka (późniejszego kapelana Wojska Polskiego w kościele garnizonowym w Jeleniej Górze). W swoich wspomnieniach pisze on:
„29 maja wszystkich kapłanów i Żydów zgromadzono w jednym miejscu i przez tydzień poddawano karnym ćwiczeniom, które tak naprawdę były nieustanną torturą. O. Innocenty miał pobite, opuchnięte nogi i gdy 6 czerwca [1940 r.] wygoniono wszystkich na roboty nie potrafił nadążać za pozostałymi więźniami. Odłączono go więc od grupy i, wraz z księdzem [Henrykiem] Czapczykiem z Warszawy [wcześniej przetrzymywanym na Pawiaku], ponownie pobito, skopano i nakazano skakać w kucki w stronę baraku. Tam strażnik o imieniu Fritz zapędził obu do łaźni i zaczął ich polewać silnym strumieniem zimnej wody z hydrantu. W pewnym momencie wepchnął o. Innocentego do wanny i wcisnął mu tryskający wodą wą? w?usta?ż w usta… Śmierć nastąpiła prawie natychmiast”. Ks. Borowczyk zapisał też ostatnie słowa męczennika, wypowiedziane, gdy wyciągano go z grupy, do stojącego obok przyjaciela-kapłana: „Ja już odchodzę do Niepokalanej, a ty pozostań i rób swoje”. Potem słyszano już tylko, jak odmawiał nowennę do św. Antoniego, którego darzył szczególną czcią…
„Błogosławiony nam Innocenty”
(sł. pieśni.: Stanisław Małaszuk OFMConv):
Błogosławiony nam Innocenty,
Ty nas wspomagasz w miłości Boga.
Wszystkim nam dajesz wzór wiary świętej,
ufnej, uczynnej,
pięknej, zwycięskiej.
Najpierw we Lwowie,
a potem w Grodnie,
W Niepokalanowie i Sachsenhausen:
Światłością byłeś i solą ziemi,
i solą ziemi!
Chciałeś dać ludziom całego siebie:
Kapłańskie Serce i franciszkańskie,
W czasach pokoju i pomyślności,
W latach niewoli dwóch wojen świata.
Artykuł pochodzi ze 109 numeru Naszego Życia.