Nasze Życie 111- Cud na Mazowszu

Cud w „Mazowszu”

         Gdy nie wierzymy w Boże działanie w naszej codzienności, to tak jak byśmy nie przyjmowali tej części Ewangelii, która przedstawia życie ukryte Jezusa i Maryi w Nazarecie. Do tej pory masa teologów, biblistów i naukowców zachodzi w głowę dlaczego Jezus skondensował swoje nauczanie w trzech latach. Czemu służyła jego codzienność jako cieśli. Podobnie – jaką funkcję w przekazie Ewangelicznym pełniła codzienność Maryi? Wydaje się, że obydwoje chcieli przez to coś nam powiedzieć, coś przekazać.

„Mazowsze …”

            …to restauracja położona w miejscowości Wiązowa koło Warszawy. Mimo, że sam budynek nie wygląda na przepych luksusu gastronomicznego, jest raczej skromny i estetyczny, to jednak w swoich progach gościł już takie sławy jak: A. Kwaśniewski, Magda Gesler, Tomasz Karolak, Grażyna Torbicka, Rafał Królikowski, członkowie Lady Pank i wielu innych, którzy chętnie powracają do tego lokalu zwłaszcza w weekendy. Życie i praca w Mazowszu niczym nie różnią się od innych restauracji. Pracownicy to zwykli, prości ludzie, pracujący by utrzymać swe rodziny i siebie. Najwięcej pracy- twierdzą- jest w soboty i niedziele, czasem po 10 godzin, ale dziś nikogo to już niedziwni. Cóż jednak z tym ma wspólnego Matka Boża?

Od Kany do Mazowsza

            Po śmieci właściciela Mazowsza, jego żona postanawia zamknąć lokal, gdyż sama prowadziła już wraz ze swą rodziną inną restaurację nieopodal. Gmina rozpisała zatem konkurs na lokal. Od zwycięzcy tego konkursu zależała praca blisko czternastu ludzi zatrudnionych w podwarszawskiej restauracji. Była co prawda niewielka szansa, że budynek przejmie poprzednia właścicielka, ale prawdopodobieństwo takiego rozwiązania było nikłe. Sytuacja zatem wydawała się już zupełnie beznadziejna. Słysząc te historię od jednej z moich znajomych, która wraz ze swoim ojcem pracuje w zagrożonej upadkiem restauracji pomyślałem, że życie to ludzi nie oszczędza, jednak cóż ja mogę pomóc wobec bezlitosnych praw rynku ekonomicznego w dzisiejszych czasach. Bezsilność w takich sytuacjach, gdy jedni drugim wystawiają przysłowiowe walizki za drzwi, ukazuje nam jak bardzo potrzebujemy pomocy Bożej. Codzienność oczekiwania stawała się dla pracowników Mazowsza nie do zniesienia, brak stabilizacji życiowej przytłaczał z każdą godziną. Okoliczności przypominały scenę z Kany Galilejskiej (por. J 2, 1-12). Tam podobnie wszystko było już prawie stracone, a rozwiązanie dalekie od mocy człowieka. Wtedy pomogła Maryja. Jak się za chwile okaże w tej sytuacji także.

Natchnienie

            Podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem otrzymałem pewne natchnienie. Jak to bywa z Duchem Św. przychodzi wtedy kiedy chce, zostawia to co chce, a człowiek musi się „martwić” co z tym zrobić. Dwa dni zajęło mi rozeznanie tego czy warto realizować to co przyniósł Boży Duch. W naszym seminarium po operacji kręgosłupa na rehabilitacji przebywał wtedy o. Zbigniew Deryło, który towarzyszył tej inicjatywie od samego początku. Cóż to za inicjatywa? Co przyniósł Boży Duch?? Mianowicie to by na wzór św. Maksymiliana posłużyć się Cudownym Medalikiem, by ratować Mazowsze i ludzi tam zatrudnionych. Ja miałem pewne wątpliwości czy to nie przesada. Z drugiej strony pomyślałem, jest jednak Rok Wiary, warto zatem zawierzyć Bogu wszystkie, nie tylko swoje sprawy. O. Zbigniew odprawił Eucharystię i pobłogosławił wyjątkowy Medalik, który miałem, bity jeszcze za życia św. Maksymiliana. Modliliśmy się by Matka Boża wejrzała na naszą prośbę i niedole ludzi, których byt jest zagrożony. Po tym wszystkim pozostało tylko umieścić medalik na terenie restauracji. Taka okazja nadarzyła się w sierpniu. Miesiącu, który wspomina Maryję wielokrotnie. Zarówno w tajemnicy Wniebowzięcia, jak i w Jej wizerunku Jasnogórskim. Także 14 sierpnia św. Maksymilian jest czczony w Kościele powszechnym. Czy zatem mogła być lepsza sposobność na taka „akcję”? Gromadą znajomych wtajemniczonych w całą sprawę udaliśmy się późnym wieczorem, by zgromadzić się przed zamkniętym już Mazowszem. W blasku reflektorów przejeżdżających samochodów modliliśmy się jeszcze raz do Matki Bożej, by zechciała wstawić się do swego Syna. Aby pobłogosławiła codzienność pracujących tu ludzi. Ona sama utrzymywała się z pracy rąk własnych, czemu miałaby nie wejrzeć na tych, którzy mogą stracić swe posady? Umieściliśmy Medalik w ziemi pod oknem przy głównym wejściu i odjechaliśmy.

Wiara czyni cuda

 Jak to bywa z ludzką wiarą, zapomnieliśmy z czasem o tej sytuacji i każdy żył dalej wszak były wakacje. Maryja jednak nie zapomniała. Jakieś trzy tygodnie później okazało się że wspomniany konkurs na lokal, rozpisany przez gminę, wygrał jeden ze stałych klientów Mazowsza. Zagwarantował on, że w pracy zachowa wszystkich którzy do tej pory tam pracowali. I tak beznadziejną sytuację poukładała Maryja po swojemu, nikt nie stracił pracy. Po paru miesiącach przerwy 21 listopada ubiegłego roku Mazowsze ruszyło pełną parą. Znów przyciąga w swe progi wiele ludzi z pierwszych stron gazet. Nadal, co sam potwierdzam, można tam zjeść pyszne kopytka.

Nie tylko Maksymilian

            Cudowny Medalik bardzo czciła także bł. Matka Teresa z Kalkuty. Zawsze, gdy pojawiały się problemy z budynkiem, który miał służyć siostrom za dom kładła na ziemi Cudowny Medalik. W każdym z przypadków po pewnym czasie, siostry mogły już w nim zamieszkać.

 

            Św. Maksymilian pisał: „Ustawicznie uciekaj się do Niej [Maryi]. Gdy mamy jakąś trudność, oddajmy Jej na własność. Gdy jest skomplikowana sprawa, Jej też oddajmy. Ona potrafi je ułożyć i wyprostować”. Rozjaśnia nam się znaczenie codzienności w życiu Maryi i Jezusa. Tradycja przyjmuje, że Matka Boża żyła na ziemi 72 lata. Czy zatem obce są jej codzienne troski człowieka. Nie bój się zaprosić Maryi do swej codzienności, wszak jak widzisz Ona czyni cuda. Wierz tylko!

 

 

Br. Piotr Socha